NASZYM ZDANIEM
Rolnicy czekają na bank rolny
Upowszechniane w naszych mediach wiadomości o sytuacji polskich rolników oraz relacje z rolniczych protestów budują u wielu rodaków przekonanie, że wszystkie problemy naszego rolnictwa można rozwiązać, blokując import produktów rolnych z Ukrainy i Ameryki Południowej, obniżając ceny nawozów i środków ochrony roślin oraz podwyższając wysokość dopłat. Taki przekaz jest akceptowany przez władzę i organizatorów rolniczych protestów. Jedni prezentują się jako dzielni obrońcy polskiej wsi, a drudzy udają, że rozwiązują zgłaszane problemy. U innych rośnie przekonanie, że chłopi zawsze narzekali, a więc trzeba im przed wyborami dużo obiecać, a później wskazywać, że nie można obietnic zrealizować ze względu na politykę UE, konieczność zwiększania wydatków na zakup kosztownego uzbrojenia za granicą itp.
O roli obrońców polskiej wsi najszybciej zapominają ludowi liderzy i niektórzy organizatorzy niedawnych rolniczych strajków. Wystarczy, że powierzy się im rządowe funkcje i zapewni dostęp do mediów, gdzie będą zapewniać o swojej trosce o nasze bezpieczeństwo. W realizacji tej nowej, szlachetnej misji mogą liczyć na wsparcie życzliwych dziennikarzy i usłużnych komentatorów. Jedynie nieliczni odważą się mówić, że obecnie potrzebne są nie doraźne działania, a poważne reformy i śmiałe decyzje. Niezbędna jest m.in. gruntowna deregulacja przepisów, którymi unijni i rodzimi biurokraci od lat „uszczęśliwiają” naszych rolników i mieszkańców wsi.
Potrzebna jest reforma instytucji, które miały wspierać rozwój produkcji rolnej oraz eksport naszych produktów, sektora bankowego i ubezpieczeń. Od lat nie mamy banku, którego celem byłoby wspieranie rolnictwa. Od 2004 roku akceptowaliśmy przejęcie Banku Gospodarstwa Żywnościowego przez holenderski bank spółdzielczy Rabobank, specjalizujący się w finansowaniu rolnictwa. W 2014 roku holenderski bank sprzedał BGŻ bankowi francuskiemu BNP Paribas i obecnie nie mamy banku zainteresowanego wspieraniem rolnictwa.
O znaczeniu takiej instytucji finansowej tak pisze na łamach ostatniego „Przeglądu” (nr 17/1320) red. Grzegorz Rudnik w artykule pt. „Bank rolny potrzebny natychmiast. Dlaczego w Polsce go nie ma”: „Na świecie spółdzielnie rolnicze i banki rolne gwarantują stabilność dochodów oraz pomyślny rozwój gospodarstw wiejskich. Tylko nie nad Wisłą”. Autor podaje wiele przykładów roli, jaką odgrywają banki rolne. Jednym z nich jest japoński gigant Norinchukin Bank – jeden z największych banków spółdzielczych na świecie. Dysponuje on aktywami rzędu 642,4 mld dolarów. Głównym zadaniem japońskiego giganta jest obsługa tamtejszych rolników, rybaków oraz właścicieli obszarów leśnych. Największym bankiem spółdzielczym świata jest Groupe Crédit Agricole, której aktywa na koniec 2024 roku sięgnęły 2,37 biliona euro. Ta francuska instytucja finansowa, założona w 1894 roku, wybiła się na obsłudze tamtejszych agriculteurs (rolników) oraz właścicieli ziemskich. Początkowo była to zwykła kasa spółdzielcza. Rolnicy duńscy są wspierani przez kilka banków specjalizujących się w obsłudze rolniczych gospodarstw. Danske Bank, którego aktywa to dziś 518 mld dolarów, powstał w 1871 roku jako Den Danske Landmandsbank (Duński Bank Rolników). Należy zgodzić się z autorem, że kraje, których rolnictwo nie zostało zdominowane przez wielkie gospodarstwa rolne należące do funduszy inwestycyjnych lub międzynarodowych koncernów, korzystają z modelu opartego o spółdzielnie rolnicze, banki spółdzielcze i wyspecjalizowane instytucje finansowe, których głównym zadaniem jest wspieranie rolnictwa.
Tymczasem nasza polityka rolna polega na gaszeniu pożarów. Brakuje wyspecjalizowanej w obsłudze rolnictwa instytucji finansowej, czyli banku rolnego z prawdziwego zdarzenia. Wielu polityków mówi o potrzebie zapewnienia krajowi „bezpieczeństwa żywnościowego”. Mało który z nich przejmuje się ostrzeżeniami, że gdy wojna się skończy, będziemy rywalizować z wielkimi koncernami z Ukrainy i Ameryki Południowej, wspieranymi przez duże banki i fundusze inwestycyjne. Istnieje ryzyko, że wielu polskich rolników nie wytrzyma tej konkurencji i upadnie. Dlatego potrzebny jest polski bank rolny, wspierający działalność naszych producentów żywności. Może dobrym pomysłem jest postulat, aby rząd – w ramach zapowiadanej „repolonizacji gospodarki” – na serio zajął się bezpieczeństwem żywnościowym i powołał bank, którego celem będzie obsługa rolnictwa, wspieranie rolników tanimi kredytami i finansowanie inwestycji w przetwórstwo rolno-spożywcze.
Źródło: „Przegląd” (nr 17/1320), Grzegorz Rudnik „Bank rolny potrzebny natychmiast. Dlaczego w Polsce go nie ma”.